sobota, 7 grudnia 2013

Swod - Gehen


Pod nazwą Swod kryje się projekt Olivera Doerella, odpowiadającego za gitarę, bas i elektronikę, oraz Stephana Wöhrmanna - piano, perkusja. Płyta jest swego rodzaju muzycznym krajobrazem umieszczonym w przestrzeni dźwięków. Kompozycje cechują się zmysłowością, delikatne nuty wprowadzają czasem w taki nieco ambientowy klimat. Tak naprawdę, nie przejdzie się obok niej obojętnie. Utwory skomponowane są w taki sposób, iż koncentrujemy się tylko i wyłącznie na muzyce, chłonąc niesamowite partie pianina czy basu. Tak jakby wszystko wokół nie miało znaczenia. Dźwięki skłaniają Cię do tworzenia, z każdym numerem, nowej, nie tylko muzycznej, ale też wizualnej przestrzeni w głowie. Trudno się od tego oderwać. Płyta godna polecenia, chociaż podejrzewam, że nie ujmie każdego. 






   

niedziela, 1 grudnia 2013

Erik Truffaz - cz. I

Rok 1999. Erik Truffaz wydaje płytę "Bending New Corners" (trochę dawno, ale o tej płycie warto napisać). Własnie od niej rozpoczęłam swoją przygodę z jego muzycznymi dokonaniami. I mogę śmiało stwierdzić, iż warto zapoznać się z tym Panem. Harmonia jazzowa na płycie okraszona elektroniką (drum'n'bass), i do tego rapujący Nya. Początkowo, jakoś trudno mi było przyswoić taki mix - mała chwila słabości. Kompozycje nie są przytłaczające, a trąbka fantastycznie przeplata się z kontrabasem (Marcello Giuliani ). Do tego jeszcze oczywiście perkusja(Marc Erbetta) oraz piano (Patrick Muller). Wszystko to daje efekt iście intrygujący oraz w pełni spełniający moje oczekiwania. 






sobota, 23 listopada 2013

Nik Bärtsch's RONIN - Holon

Album szwajcarskiego pianisty Nik'a Bärtsch'a wydany przez ECM w 2008. Dźwiękami kompozytor hipnotyzuje, poprzez minimalizm, aranżacje jazzowe okraszone nutą orientu wprowadza w stan transu, swoistej medytacji dźwiękowej, z której trudno się wydostać. Każdy Moduł (tak nazywa swoje utwory) stanowi przemyślaną konstrukcję, która początkowo wydaje się bardzo prosta i powtarzalna. Jakby zamykał się w ściśle określonej formule, poza którą nie chce wychodzić. Pierwsze spostrzeżenie wydaje się być nieadekwatne do całego albumu. Faktycznie, element powtarzalności można tutaj odnaleźć, ale poprzez subtelne rozbudowywanie formy kompozycji, otrzymujemy efekt świadczący o niebanalnym spojrzeniu na muzykę. Moduły to nie tylko jazz, to również funkowe i rockowe brzmienia. Utwory jakby pociągały Cię ze sobą i zastanawiasz się, czy to Ty wchłaniasz muzykę, czy to ona właściwie wchłania Ciebie.
Kwartet wystąpił w Polsce podczas 40. Międzynarodowego Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu. Muszę przyznać nieskromnie, iż wysłuchanie tych dźwięków na żywo, było dla mnie nadzwyczajnym doświadczeniem. 
Skład zespołu na płycie: fortepian- Nik Bärtsch's, klarnet basowy i saksofon – Sha, perkusja Andi Pupato, bass - Bjoer Meyer (obecnie Thomy Jordi). 





wtorek, 19 listopada 2013

Youn Sun Nah - Same Girl

Płyta z 2010 roku. Koreańska wokalista Youn Sun Nah zrobiła na mnie niemałe wrażenie tą płytą. Opierając się na jazzie, dotykając rock'a, folk'u i ubierając to w swoją własną szatę sprawiła, że utworów słucha się z zaciekawieniem i niemałym zaskoczeniem - jak chociażby interpretacje "Enter Sandman" - tak, tak Metallica czy "My Favorite Thing" Johna Coltraina. Ja poznałam ją dzięki "La chanson d'Hélène" - numer po francusku, co dodatkowo, poza walorami czysto muzycznymi, wyniosło go na wyżyny. Kolejne utwory godne polecenia to: Breakfast In Bagdad, My Name Is Carnival, Pancake (zdecydowanie) czy spokojny Moondog. 









czwartek, 14 listopada 2013

Hiromi Uehara - Voice

Amerykańska  pianistka japońskiego pochodzenia, która zagościła u
mnie z albumem Voice. Piszą o niej jako "jednym z najjaśniejszych, nowych świateł w krajobrazie jazzowego fortepianu". W swoim dorobku muzycznym ma już 8 albumów.        U jej boku na płycie grają Anthony Jackson (bas) oraz Simon Phillips (perkusja). Jest to dynamiczne i wciągające granie. Dużo w nim elementów rockowych opakowanych w pudełko z napisem jazz. Dziewięć kompozycji, wśród których znajdziemy interpretację fragmentu Sonaty Patetycznej Ludwika van Beethovena. W numerze Now or Never czy Desire dodatkiem jest używanie elektrycznych klawiatur, dla mnie dodaje to tylko uroku. Dwa spokojne, trochę romantyczne numery Haze oraz Temptation - z cudowną linią basu. Moim faworytem jest Flashback czy Voice - energiczne dzieło Hiromi. Każdy jest nasycony emocjami, przekazywanymi, przewrotnie, bez słów. I emocje te doskonale daje się odczuć na płycie. 




czwartek, 31 października 2013

Portico Quartet

Najlepsze odkrycie muzyczne u mnie do tej pory. I choć zasłuchuje się w nim od kilku miesięcy, dopiero teraz postanowiłam o nich napisać. 
Zespół powstał w Londynie i tworzą go: 
- Jack Wyllie (saksofony altowy i sopranowy), 
- Duncan Bellamy (perkusja), 
- Milo Fitzpatrick (kontrabas) 
- Keir Vine (hang,instrumenty klawiszowe). 

Panowie balansują, jak ktoś ładnie ich umieścił -  w modern jazzie. Oczywiście ja dorzucę do tego elementy rockowe i trochę elektronicznego szlifu. Co się stało, że zespół jest u mnie numerem JEDEN ? Kompozycje, brzmienie, rewelacyjne nuty kontrabasu. Przemyślana struktura, charakteryzująca się lekkością i pewną miękkością, chociaż utwory dość mocno akcentowane, wbijają się w umysł i hipnotyzują za każdym razem. To na co szczególnie warto zwrócić uwagę to instrument o nazwie hang, wykorzystywany w praktycznie każdym numerze. I to też dzięki niemu Portico cechuje się pewną niepowtarzalnością i dużą przestrzenią w utworach.

Zespół wydał cztery płyty (ostatnia jest płytą live i z remix-ami). Oczywiście każda z nich zasługuje na szczególną uwagę i naprawdę warto poświecić czas na zapoznanie się z Portico Quartet. Moją faworytką jest ich trzecia płyta o nazwie Portico Quartet - znajduje się na niej więcej zabawy elektroniką, oraz jedyny utwór z wokalem Steepless, w którym gościnnie wzięła udział Cornelia Dahlgren.
Poniżej tylko niewielka dawka muzycznych dań serwowanych przez Portico. Ale wszystkie z ich listy równie apetyczne. POLECAM !!!













czwartek, 24 października 2013

Hidden Orchestra Night Walks

Edynburg i czterech Panów tworzących skład Hidden Orchestra : Joe Achenson - kontrabas, elektronika i lider zespołu, Poppy Ackroyd - pianino, skrzypce, Tim Lane - perkusja oraz Jamie Graham również perkusja. Pomysł , by w składzie występowało dwóch perkusistów okazał się bardzo trafiony. Jak na niewielki staż, płyta została wydana we wrześniu 2010 roku, Hidden Orchestra uzyskał dość mocną pozycję na rynku muzycznym oraz przychylne opinie krytyków. Co wcale mnie nie dziwi. Zachwycili mnie już pierwszym utworem otwierającym płytę "Antiphon". Jazz z elektroniką, odrobina chillout"u, trochę hip-hopu - mała mieszanka, przez co trudno jednoznacznie umieścić ich w danym gatunku. Nie zmienia to faktu, iż zespół precyzyjnie wręcz dobiera dźwięki, a ich kompozycje miarowo i powoli wprowadzają słuchacza w stworzoną przez nich muzyczną opowieść. Na płycie znajdziemy dziesięć utworów, każdy interesujący w swej muzycznej barwie. Zwłaszcza Joe Achenson i brzmienie jego kontrabasu umieszcza Hidden Orchestra dosyć wysoko na mojej półce z płytami.





wtorek, 18 czerwca 2013

Skalpel "Konfusion"

Dwóch Panów z miasta Wrocław: Marcin Cichy oraz Igor Pudło.
Drugi long play wydany w 2005 roku przez zacne wydawnictwo Ninja Tune.  Od tamtego czasu minęło sporo czasu, niemniej jednak dla tych, którzy nie mieli przyjemności zapoznania się
z ich twórczością zdecydowanie mogę stwierdzić, iż trzeba to nadrobić ! Muzyka oscyluje na pograniczu elektroniki i jazzu,
a Panowie na podstawie formuły cut 'n paste rewelacyjnie otwierają drzwi na do pokoju zwanego Konfusion. Odpowiedni dobór sampli i brzmień instrumentów daje przysłowiowego "kopa", a swoista zabawa nastrojem wprowadzi w niemały zachwyt.  Co prawda nie można nazwać tego projektem stricte nowatorskim, konwencję 

nu jazz 'ową w podobnej formie na rynku można również odnaleźć, jednakże całokształt jest bardzo interesującą przestrzenią. Płyta prawdopodobnie uzależni, ciężko się oderwać od numerów, które znajdujemy na krążku. Smaczki poniżej:






sobota, 13 kwietnia 2013

Mouse On The Keys - AN ANXIOUS OBJECT

Połączenie elementów post - rocka oraz jazzu daje kombinację, w którą ubrało swoją płytę trzech Panów z Tokio - Akira Kawasaki, Atsushi Kiyota oraz Daisuke Nittom. Zespół Mouse On The Keys z płytą An Anxious Object to atrakcyjny mix dźwięków - rockowa perkusja z jazzowymi klawiszami. Panowie ciekawie zabawili się brzmieniem, zbudowali utwory, gdzie nastrojowość przeplata się z dynamiką. Utwory do przesłuchania - Serien, Spectres De Mouse ...a numer, który zainteresował mnie znacznie, poniżej:



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

With Us Until You're Dead - Archive

W skrócie o zespole:
- założony  przez Dariusa Keelera i Danny'ego Griffithsa w 1994 roku,
-  miejsce: Londyn,
-  ilość wydanych płyt studyjnych - 8. 
Ich muzyka to solidna mieszanka elektroniki, trip - hopu, rock'a. Zajmę się ich ostatnią płytą -  With Us Until You're Dead. Mocno nasycony elektroniką album sygnalizuje powrót do tzw. korzeni. Rockowe brzmienie zostało tutaj zminimalizowane na cześć połamanych bitów i przesterowanych dźwięków, a całości dodaje jeszcze smaku udział orkiestry symfonicznej w nagrywaniu.  Utwory przeplatają się, wprowadzając mały zamęt, który może świadczyć o braku koncepcji na płytę, albo po prostu jest to swoista celowość autorów.  W porównaniu do poprzedniczek, odnoszę wrażenie, że nie jest to już ten sam poziom. Muzycznie nadal jest to utrzymane w tonacji iście depresyjnej, niemniej jednak trzeba na to spojrzeć z lekką dozą wyrozumiałości. Zespół wkroczył na dosyć niepewny teren, jednak, jak dla mnie, wyszedł z niego obronną ręką.  Faworytami z płyty są dla mnie:  Violently oraz Hatchet -  numer kompletnie nie pasujący do pozostałych (melodyjny i chwytliwy).  Warto przyjrzeć się również Damage oraz Wiped Out- tutaj ogromny plus za wokal i  ciekawe wprowadzenie w dynamikę utworu. Na dokładkę Conflict - numer tak pomieszany, że aż cudowny - jeżelic chciałoby się iśc za tytułem, to faktycznie mamy tam muzyczny konflikt :).
Z płytą należy się osłuchać, może nie przypaść do gustu za pierwszym razem, niemniej jednak jakieś smaczki można tu odnaleźć. Co prawda nie ma tu numerów, które dołączą do grona perełek zespołu, ale w ocenie końcowej wypada u mnie całkiem dobrze. 







poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Monogrenade


W 2008 roku Jean Michel - Pigenot zakłada zespół Monogrenade. Ich muzykę można określić jako mieszankę post - rocka,
elektroniki, folku z domieszką francuskiego popu. W 2011 wydają album "Tantale" w składzie: Jean-Michel Pigeon -teksty, wokal , gitara i klawisze, François Lessard  - bas, gitara, Marianne Houle - wiolonczela  oraz Mathieu Collette - perkusja.
Całość jest dosyć interesującym projektem. Utwory delikatne, przyjemne, chwytliwe, ale jednocześnie z głębią. I do tego szepczący głos wokalisty, który w niektórych numerach bywa wręcz ujmujący.  Polecam ze względu na orzeźwiającą nutę, którą zespół wysyła w świat. Utwór od którego proponuje zacząć przygodę z Monogrenade  poniżej. Następnie Escapade, M En Aller czy Obsolete.  



wtorek, 26 marca 2013

Zachęcam Was do Niechęci...


Osoby lubiące kontrowersyjne i mocno awangardowe brzmienia zdecydowanie powinny zapoznać się z formacją Niechęć. Nazwa niezbyt zachęcająca? Wręcz przeciwnie. Pod przykrywką ogólnego zniechęcania w momencie dotarcia do dźwięków wszystko inne przestaje mieć znaczenie. 

"Śmierć w miękkim futerku" - płyta wobec której nie można przejść obojętnie. Mimo, iż wydana prawie rok temu (kwiecień 2012) nadal zachwyca i zjednuje sobie coraz to nowszych zwolenników.
Świeże spojrzenie na jazz? Raczej indywidualne podejście do muzyki - połączenie rockowego brzmienia i odrobiny psychodelii daje słuchaczowi pełną satysfakcję. Dziewięć niebanalnych kompozycji. Szczególną uwagę należy zwrócić na utwór rozpoczynający płytę - After YouPodziękowania dla zespołu za stworzenie tak intrygującego i wzbudzającego emocje numeru. Następnie: Relaks Dub,  Fecaliano czy Śmierć w miękkim futerku. Całej płyty można posłuchać pod tym adresem:

Niechęć - Śmieć w miękkim futerku

Po jej przesłuchaniu nie powinniście być niechętni wobec dźwięków Niechęci.  Zdecydowanie polecam !

Zespół tworzą:

Rafal Blaszczak - gitara
Stefan Nowakowski - bas
Michal Kaczorek - perkusja
Tomek Wielechowski - piano
Maciej Zwierzchowski - saksofony






wtorek, 19 marca 2013

100nka

Październik 2012 - światło dzienne ujrzała kolejna, czwarta już płyta w historii 100nki "Lose weight".  Płyta interesująca, ambitna o wciągającym klimacie. Czasami można odnieść wrażenie, iż dźwięki wprowadzają Cię na zupełnie inną drogę, wskazując intrygujące muzyczne zakątki. Warto posłuchać numeru  Knife Man, Suspense czy Ace In The Hole (mój faworyt z lekko rockowym pazurem). Tak naprawdę, każdy utwór z płyty niesie ze sobą coś rozbudzającego muzyczną ciekawość.  
Styl 100nki to połączenie "gitary z elektrownią, siedemdziesięcioletniego kontrabasu i bębnów z 1956 roku". Brzmieniu takich instrumentów nie jest łatwo się oprzeć...



środa, 13 marca 2013

S jak......

Artysta - Skubas.                                                       

Tytuł płyty: "Wilczełyko"

Kto lubi brzmienia gitary akustycznej w połączeniu z odrobiną folku i grungowych uniesień, zdecydowanie powinien zapoznać się z tą płytą. 12 interesujących kompozycji, oscylujących między lekką melancholią a dosadnym przekazem. Przestrzeń na tej płycie to zdecydowany atut, o który zadbał artysta. Na pewno warto zwrócić uwagę na numer "Mgła" czy "Szarość" - tutaj gościem specjalnym jest Julia Iwańska. Moim faworytem z całej płyty jest utwór "Eyes Of Vanity" do posłuchania poniżej.  
Całość śmiało można polecać, gdyż miasto o nazwie "Wilczełyko" zdecydowanie powinno znaleźć się na mapie Waszych muzycznych doznań. 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Coś o muzykach...


„Wokaliści i muzycy to najbardziej zdeterminowani i odważni ludzie na świecie. W jednym tylko roku radzą sobie z większym odrzuceniem niż większość ludzi w ciągu całego życia. Każdego dnia mierzą się z finansowym wyzwaniem wynikającym z bycia freelancerem, z brakiem szacunku tych, którzy uważają, że powinni zabrać się za jakąś prawdziwą robotę i ze strachem o własną zawodową przyszłość. Każdego dnia muszą ignorować fakt, że to czemu poświęcili życie, może się okazać bańką mydlaną. Z każdą nutą napinają się emocjonalnie i fizycznie, ryzykując krytykę i osąd. Z każdym mijającym rokiem, wielu z nich patrzy jak rówieśnicy osiągają kolejne kamienie milowe normalnego życia - samochód, rodzinę, dom, oszczędności na koncie. Dlaczego? Ponieważ muzycy i wokaliści są gotowi poświęcić całe życie dla chwili, w której melodia, tekst, akordy, interpretacja poruszą duszę słuchacza. Wokaliści i muzycy to istoty, które skosztowały nektaru życia w tym krystalicznym momencie, gdy ich twórczy duch wylał się na słuchaczy i dotknął serc. W tym momencie są bliżej magii, Boga i doskonałości niż ktokolwiek inny. I w głębi serca wiedzą, że to właśnie jest warte poświęcenia choćby i tysiąca żyć.” 
- David Ackert, LA Times

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Po prostu MUSE...

  Krótka historia poznania z Muse...... odbyło się to całkiem niedawno... fakt - słyszałam ich wcześniej. Jednak nigdy nie zgłębiłam dokonań muzycznych, pod którymi się podpisują. Aż przyszedł czas koncertu w Łodzi. Decyzja udziału w tym wydarzeniu była trochę pochopna, spontaniczna, ale co tam ! Poszłam...Basiu dziękuję ! koncert - fenomenalny... tego co się działo trudno tak naprawdę opisać... wszystko dopracowane, czasami miałam wrażenie, iż momentami nastąpił swoistego rodzaju przerost formy nad treścią. Niemniej jednak koncert wywarł na mnie ogromne wrażenie, i dość długo utrzymywała się we mnie dawka pozytywnej energii po nim. Już po tym wydarzeniu zapoznałam się z ich najnowszą płytą The 2nd LawNie wszystkie utwory mnie porwały, ale niektóre są warte uwagi.
I oczywiście mam też swoje perełki...

  Z czym warto się zapoznać z tej płyty to przede wszystkim numer ją otwierający......Supermacy zwłaszcza jego początek... Panic Station - piękne brzmienie basu, chyba dlatego tak lubię ten utwór. Trochę spokoju daje Animals. Ale przejdźmy teraz do dwóch numerów, które cenie sobie najbardziej. Unsustainable w linku poniżej...na koncercie brzmi rewelacyjnie....



Oraz utwór, ktory znowu leci u mnie w słuchawkach ....dla mnie idealny pod każdym względem. Numer jeden z całej płyty....

czwartek, 3 stycznia 2013

The Cinematic Orchestra - Ma Fleur... i ...

To Build a Home - pierwszy utwór, który usłyszałam. Zaciekawił on mnie na tyle, iż sięgnęłam po całą płytę. Doznania jak najbardziej pozytywne. Każdy utwór jest swoistą kontynuacją poprzedniego, delikatnie przygotowując Cie na następną podróż w krainę dźwięków.  Na płycie jedenaście kompozycji bardzo  przyjemnych.. I wśród nich perełka - numer As The Stars Fall. Utwór trochę jakby nie pasował do całej płyty, dlatego tak bardzo mnie zauroczył.  Zaciekawiona sięgnęłam po ich wcześniejsze dokonania i trafiłam na  Every Day.... płyta zebrała pozytywne recenzje, więc dlaczego nie miałabym zapoznać się z nią osobiście? I jakaż jest moja refleksja? Przyznam się, że w trakcie słuchania przenosiłam się zupełnie nowy muzyczny wymiar, stworzony jakby specjalnie dla mnie...Evolution...Everyday....Każdy dźwięk idealnie się uzupełnia, tworząc mały muzyczny wszechświat. Wspaniała nu-jazz'owa formacja z elementami elektroniki...Jestem oczarowana ...