Rok 2009 zespół The Dead Weather wydaje swoją pierwszą płytę Horehound. Minęły 3 lata, a ja dopiero teraz doceniłam jej urok, a raczej zapoznałam z jej smakiem. Projekty Jacka White'a staram się śledzić na bieżąco (dla tych, co nie wiedzą, kultowe The White Stripes czy The Raconteurs), jednak w tamtym czasie akurat ten nie przypadł mi do gustu. Płyta nagrana w 3 tygodnie - można odnieść wrażenie, iż jest niedopracowana oraz chaotyczna. Brudne, a zarazem surowe brzmienia powodują, iż jest ciekawostką, którą warto posłuchać. Mieszanie bluesa i rockowych kawałków jest do zjedzenia. Ale czy smaczne? Jak najbardziej. Longplay rozpoczyna 60 Fell Tall, wprowadza niepewnie, nazbyt spokojnie, aby w kolejnych numerach pokazać pazur. Treat Me Like Your Mother, New Pony, Bone House na pewno nie należą do spokojnych. Warto również posłuchać 3 Birds - notabene jeden z moich ulubionych z tej płyty.
Odnoszę wrażenie, że projekt ten jest o wiele bardziej niszowy, niżeli wcześniejsze projekty Jacka'a. Nie ukrywajmy: płytę nie łatwo jest przyswoić i nie do każdego ona trafi. Już samo mieszanie się wokali Jack'a oraz Alison Moshhard (wokalistka The Kills) daje charakterystyczny wydźwięk, co w pewnych momentach może nawet odrobinę drażnić.
Całokształt - jestem na tak :)
Odnoszę wrażenie, że projekt ten jest o wiele bardziej niszowy, niżeli wcześniejsze projekty Jacka'a. Nie ukrywajmy: płytę nie łatwo jest przyswoić i nie do każdego ona trafi. Już samo mieszanie się wokali Jack'a oraz Alison Moshhard (wokalistka The Kills) daje charakterystyczny wydźwięk, co w pewnych momentach może nawet odrobinę drażnić.
Całokształt - jestem na tak :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz